wtorek, 11 czerwca 2013

6: "Czy...czy zostaniesz moją dziewczyną?"

*Megan*

Czekałam na to, o co zapyta Justin. Skoro tak nagle zadzwonił i prosił o spotkanie mówiąc, że chce mnie o coś zapytać, to musiało to być ważne.
Co do Nialla, coraz bardziej się zaprzyjaźnialiśmy. Ale też umieliśmy sobie dogadywać, co zdarzało się o wiele częściej niż miłe słówka. W końcu oboje nadal nie za bardzo za sobą przepadaliśmy.
- Czy...czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał w końcu Jus.
- Justin - zaczęłam. - Ja...ja nie wiem, czy...
- Rozumiem - westchnął. - Nie chcesz być moją dziewczyną, okej. Wybór należy do ciebie, ja cię do niczego nie zmuszam.
- Jus, nie o to mi chodzi...ja też cię kocham, ale...
- To mnie pocałuj - przerwał mi.
Powoli się do niego zbliżyłam i już miałam go pocałować, kiedy się zatrzymałam. Nie mogłam. Naprawdę. Przecież nie możemy być razem. To nie miałoby przyszłości. Związek na odległość? Przecież to nie ma sensu.
- Nie mogę - szepnęłam. - Przepraszam.
- Czemu? Meg, skoro też mnie kochasz, to nie ukrywaj tego - poprosił.
- Jus, mi chodzi o to, że oboje jesteśmy z dwóch innych światów - ty jesteś sławnym na całym świecie piosenkarzem, a ja zwykłą dziewczyną. A poza tym nie wiem, czy jeszcze kiedyś tu wrócę.
- Jak to?
- Przecież jestem tu jeszcze tylko na kilka miesięcy.
- To już tak dużo minęło? Ja nawet nie zauważyłem tego upływającego czasu!
- Bo ty co chwilę koncertowałeś.
- A ty byłaś w tym czasie ze znajomymi - westchnął.
- No właśnie, mi też to szybko mijało.
- Dobra, ja lecę, bo chłopcy zaraz kończą próbę. To...pa.
- Tak, pa.
Biebs wyszedł, a ja włączyłam telewizję i tylko wpatrywałam się w ekran, nawet nie interesowało mnie, co właśnie leci. Po prostu siedziałam na kanapie, wgapiając się w tą skrzynię stojącą na szafce.
- Jesteśmy! - zawołali chłopcy, wchodząc do domu.
- Cieszę się - powiedziałam bez emocji.
- Co się stało? - zaniepokoił się Louis.
- Nic - skłamałam. - Co by się miało stać?
- No nie wiem, ktoś ci coś zrobił?
- Nic się nie stało, mówię ci przecież.
- No dobra, ale w końcu i tak się dowiem. Nawet bez twoich wyjaśnień. Więc albo powiesz mi, co się dzieje, albo sam do tego dojdę. A wiesz, że jak ja szukam na coś odpowiedzi, to później nie jest za wesoło.
- Oj no, po prostu trochę szkoda mi stąd wyjeżdżać.
- Czemu? - zapytał Harry.
- No bo nie wiem, czy jeszcze kiedyś tu wrócę.
- Oj wrócisz, wrócisz - zapewnił mnie. - I to nie z byle powodu.
- O czym ty mówisz?
- Zobaczysz. Już niedługo.
- Czemu wszyscy mówicie niezrozumiałym dla mnie szyfrem?
- A ty o czym teraz mówisz?
- I ty jakoś dziwnie się zachowujesz, i Niall.
- Niall? Przecież on zachowuje się normalnie.
- Tak, całkiem normalnie - stwierdziłam z sarkazmem.

*Trzy miesiące później*

- Może jednak polecę z tobą? - zapytał Louis, stając w drzwiach mojego pokoju.
- Lou, przecież lecę z Vanessą, Mattem i Petem - przypomniałam mu.
- No właściwie tak, ale i tak się o ciebie boje. Nialla nie mogę z tobą posłać, a najchętniej sam bym poleciał.
- Nic mi nie będzie, Louis.
- Ale i tak się martwię. Jakby mama nie mogła zostawić cię jeszcze na wakacje.
- Wszystko będzie dobrze. A teraz idź spać, bo już późno.

*Następnego dnia*

Zjedliśmy ostatnie wspólne śniadanie (bez Nialla, dziwne) i zaczęliśmy się żegnać. Harry, Liam, Zayn, Danielle i Perrie. Eleanor, Katherine, Jason i William też przyszli. ale coś było nie tak...
- Zaraz, zaraz - powiedziałam zamyślona. - Gdzie jest Niall?
- Niall gdzieś poszedł - odpowiedział mi Harry. - Zanim wstałaś, już zakładał buty. Nie wiemy, czemu nie przyszedł się z tobą pożegnać.
- Nie ważne - powiedziałam, ale chyba wyczuli smutek w moim głosie.
- Nie przejmuj się, Meg - zaczął pocieszać mnie Louis. - Jest po prostu zazdrosny.
- Ciekawe, o co?
- O mnie. Miał ze mną najlepsze kontakty. Dogadywaliśmy się najlepiej z zespołu.
- Tylko, że co ja mam do tego?
- Niall widział, że od kiedy ty przyjechałaś, poświęcałem ci więcej czasu niż jemu.
- Tylko, że on nie lubił mnie od początku.
- Bo przeczuwał, że tak będzie.
- Dobra, ludzie - wtrącił Liam. - Bo Meg i jej przyjaciele spóźnią się na samolot.
- Ty chyba nie chcesz, żebym tam jechała - zwróciłam się do brata.
- No nie chcę - zaśmiał się.
- No to jedziemy. Louie, siadaj za kółkiem.
Szkoda, że Niall nie przyszedł się ze mną pożegnać, ale cóż. Rozpaczać chyba nie będę. Ale on...ja...chyba...chyba się zakochałam...ale jak można kochać kogoś, kogo się nienawidzi i kto nienawidzi ciebie? Chyba nie można...
Oboje wsiedliśmy do samochodu, w którym siedziała już Vanessa razem z Matthew i Peterem. Pojechaliśmy na lotnisko, gdzie pożegnaliśmy z Lou. Brunet odjechał, a my powoli skierowaliśmy się do odprawy. Kiedy miałam przechodzić przez bramkę, usłyszałam krzyk:
- Megan, zaczekaj!

-----------------------
Hej :))
Jest już 6 ^^ I jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że nie namieszałam za bardzo. Trochę szybko przeleciały te dwa lata, ale to chyba nic. Mam nieco planów na dalsze przygody Megan. Nie umiałam tego wszystkiego przedłużyć, brakowało mi na to pomysłów. Jednak mam nadzieję, że nie zepsułam przez to opowiadania. Liczę na pozytywne komentarze...ale na hejty też jestem gotowa xD


Mrs.Horan

PS. Zapraszam Was na:

www.everything-bout-you.blogspot.com

2 komentarze:

  1. O boszz :o Zajebistyy ♥ czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh ^^ Dzięki :P Następny jutro lub w piątek, a tymczasem zapraszam cię na bloga podanego pod rozdziałem :))

      Usuń